[quote="klaudiia"][quote="Mikołaj1988"][quote="Katharines"]Dla mnie mieszkanie razem przed ślubem winien być wymogiem koniecznym. Wtedy dopiero się człowiek dociera i poznaje. Zawsze wtedy można odkryć cechy, przez które ślub raczej nie dojdzie do skutku bo i tak się zdarza.[/quote]
Glupoty prawisz. Sztuka malzenstwa jest to by te zle cechy u partnera prubowac zmienic a jak sie nie da zmienic to nauczyc sie z nimi zyc. [/quote]
Próba zmieniania siebie nawzajem to początek końca małżeństwa. Budzi tylko frustrację w obojgu partnerów.
Nie mówię o sytuacjach skrajnych typu agresja czy nałogi ale.o takich przyziemnych
Albo się akceptuje siebie nawzajem albo skoro nie, trzeba znaleźć kogoś innego.[/quote]
Nie zgodzę się z tobą. Pewne cechy siebie można zmienić dla drugiego partnera. Nie wmówię że wszystkie a te co się nie da to trzeba je zaakceptować.
Pisze to na samym sobie żonie w minie nie podobało się we mnie (i odwrotnie) i po pewnym czasie po prostu zmieniłem te swoje cechy bo dla niej były nie do zaakceptowania. Fakt nie było to jakiś wielki problem ale teraz chodzi o sam fakt zmiany. I jakoś nie mam poczucia frustracji.
[quote="klaudiia"][quote="Mikołaj1988"][quote="Katharines"]Dla mnie mieszkanie razem przed ślubem winien być wymogiem koniecznym. Wtedy dopiero się człowiek dociera i poznaje. Zawsze wtedy można odkryć cechy, przez które ślub raczej nie dojdzie do skutku bo i tak się zdarza.[/quote]
Glupoty prawisz. Sztuka malzenstwa jest to by te zle cechy u partnera prubowac zmienic a jak sie nie da zmienic to nauczyc sie z nimi zyc. [/quote]
Próba zmieniania siebie nawzajem to początek końca małżeństwa. Budzi tylko frustrację w obojgu partnerów.
Nie mówię o sytuacjach skrajnych typu agresja czy nałogi ale.o takich przyziemnych
Albo się akceptuje siebie nawzajem albo skoro nie, trzeba znaleźć kogoś innego.[/quote]
Nie zgodzę się z tobą. Pewne cechy siebie można zmienić dla drugiego partnera. Nie wmówię że wszystkie a te co się nie da to trzeba je zaakceptować.
Pisze to na samym sobie żonie w minie nie podobało się we mnie (i odwrotnie) i po pewnym czasie po prostu zmieniłem te swoje cechy bo dla niej były nie do zaakceptowania. Fakt nie było to jakiś wielki problem ale teraz chodzi o sam fakt zmiany. I jakoś nie mam poczucia frustracji.
Z prozaicznych spraw: Żona nie lubi jak ubieram krótkie spodenki sportowe/luźne (ciężko mi określić). Nie rozumie co w nich złego ale po kilku żywych dyskusjach powyrzucałem wszystkie takowe i kupiłem takie które są dla niej ok.
Dawniej nikt nie myślał aby zamieszkać razem przed ślubem. Teraz to już jest normalne i powinni się wszyscy do tego przyzwyczaić. Może dzięki temu nie będzie tyle rozwodów hmm kto wie
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa) Idź do strony Poprzedni1, 2, 3
Strona 3 z 3
Możesz czytać tematy Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach